sobota, 25 maja 2013

Jednak ON mnie dopadł.


Od pięciu godzin próbuję zasnąć. Bez skutku! Nie myślałem że mnie dopadnie. Ten bezwzględny, okrutny, pozbawiony skrupułów JET LEG. Skąd się teraz akurat wziął? Od ponad 15 lat co roku jesteśmy w Azji i raczej mnie nie nachodzi. Pewnie chciał mnie przechytrzyć, bo i ja jego chciałem przechytrzyć. Nie spałem w ciągu dnia za dużo, robiłem ćwiczenia w czasie podróży. Jadłem lekko, piłem dużo wody… a ten mi nie odpuszcza. Trzyma i trzyma.

Nic to, jakoś dam radę. W Tokio cisza jak makiem zasiał. Jest sobota, 5.07 nad ranem. Jesteśmy w samym centrum 300m od największej stacji przesiadkowej w Tokio Shinjuku. W centrum rozrywki. Cisza pewnie wynika z tego, że jesteśmy szczelnie odizolowani od miasta i wokół nas tylko pancerne szyby;). Na razie o Tokio za dużo nie mogę napisać oprócz tego, że mieszkamy przy dzielnicy rozpusty … i jest nadzwyczaj spokojnie. Wygląda na to, że jak się człowiek tutaj „rozpuszcza” to robi to w ciszy;) Na ulicy głównie MA(E)N IN BLACK. Dotyczy to zarówno tych, co zapraszają do klubów rozrywki – panie tańczą 40 minut za około 60USD, jak i tych co korzystają i chodzą (o zgrozo) w garniturkach slim fit i mają pofarbowane włosy na kruczoczarno. Panowie (ci oczywiście) zachęcający mają piękne foldery z paniami. Głównie blondynkami. Panowie kupujący lekko swobodnym krokiem zawsze idą w grupie. Pewnie po pracy. My na razie zaliczyliśmy super lokalne jedzenia w niewielkiej knajpce – ale o tym przy okazji opisów kulinarnych. Barów sushi to na razie nie widzieliśmy…. Sushi samo tak – ale tylko w supermarkecie – wyglądało przednie.

Ten JET LEG to chyba mi się wziął z przejęcia, że lecieliśmy podobno najlepszą linią lotniczą na świecie. Już moje „podobno” świadczy o tym, że jak każdy Polak nie wierzę reklamie, bo przecież sam lepiej wiem. Ale zaraz, zaraz. Linia Hello Tomorrow, jak się reklamuje Emirates rzeczywiście powaliła serwisem. Przypomniały mi się baaardzo dawne czasy SAS-u, kiedy widać było, że dbali o pasażera. Nie chciałbym tutaj popełnij jakiejś długiej dysertacji, ale napiszę, że serwis pokładowy był nieprzeciętny, szczególnie że lecieliśmy klasą ekonomiczną, a cena biletu do Tokio była niższa od tej, która zawsze płacę za bilet do Frankfurtu.

Na przykładzie tego samolotu chyba dość łatwo wyłowić nam różnice między liniami lotniczymi. Lot – nie wiadomo obsługa w samolocie jest zawsze napuszona (z wyjątkiem Eurolotu), szefowa pokłądu czyta komunikaty tak szybko, że nikt, kto by ich nie znał w czasie katastrofy nie miałby się szansy uratować. Obsługa naziemna głównie gada ze sobą, a piloci są tacy poważni, jakby tylko wozili premierów i w dodatku mówią ze strasznym akcentem, lub tak cicho, że nic nie słychać. SAS to triumf dojrzałości;) Jak ktoś kiedyś pokażę mi stewardesę młodszą ode mnie – to kupię 2 butelki duńskiego piwa i z nim/nią je wypiję. Tutaj jest „smooth service”. Głównie polega na roznoszeniu wody mineralnej przy ograniczeniu wykonywania zbędnych ruchów. Woda jest oczywiśnie niegazowana, bo tańsza. Takie lean management – czyli likwidacja marnotrawstwa. Lufthansa natomiast to wg. nich pełen profesjonalizm. Ruchy stewardes, pilotów, security i obsługi naziemnej mechaniczne i obliczone na zaplanowany efekt. Można by zastosować regresję (to ze statystyki) i dokładnie obliczyć co się stanie w którym momencie kontaktu z klientem. Jak podają posiłek. To zimny. Jak piwo to zimne. Jak mają się uśmiechnąć – to zimnie. A jak się spóźnią, to też jest zimno. Bo zimno przekazują nam informację.

Okazuje się, że można inaczej. Lecąc Emirates trochę przypomniały mi się stare czasy (nie piszę, że dobre, bo to sprawa względna) z lat 90’. Obsługa miła, żeby nie powiedzieć że przemiła. Samolot z Warszawy do Dubaju wypełniony w ¾. Większość to Polacy. W obsłudze przynajmniej 5 dziewczyn z Polski. I co ważniejsze cały czas uśmiechnięte. Nie dziwię się, bo same powiedziały, że Szejk jest dobry i płaci za wszystko. Mają mieszkania służbowe w Dubaju, dobre zarobki, więc na co mają narzekać. Wygląda na to, że Szejk (w właściwie rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich) inwestuje w ich urodę, bo każda z pań używa tej samej pomadki Chanel i ma identyczny lakier do paznokci. Podejrzewam, że same sobie tych paznokci nie malują. Były na pewno hybrydowe! Na pokładzie pyszne jedzenie (łezka się w oku kręciła kilka razy), co chwila panie raczyły nas napojami… w tym alkoholowymi (gdzie te czasy w SAS!!!) 4 godziny w Dubaju minęły szybko. Lotnisko ogromne. Kilkadziesiąt lotów międzykontynentalnych w ciągu naszego postoju. Terminal nie zrobił na nas dużego wrażenia… bo wyglądał nieco kiczowato, chociaż konstrukcja była oryginalna.

Jedyną rzeczą, którą zapamiętam z tego lotniska była jego obsługa. Nie widziałem żadnego rdzennego mieszkańca ZEA…byli natomiast Chińczycy, Malezyjczycy, Hindusi, Europejczycy. Szejka widziałem… ale tylko wypchanego na wystawie w lokalnym stroju. Wyglądał uroczo. Aaaa… zapamiętam także obsługę w toalecie męskiej. Podobno w damskiej takiej nie było. I całe szczęście. Był pan numer 1, który otworzył mi drzwi do toalety i zanim wszedłem sprawdził czy jest czysta. Był pan numer 2, który stał przy pisuarach, frontem do klientów, i obserwował panów stojących z lekko spuszczonym spodniami korzystającymi z tego udogodnienia. Zastanawiam się nad czym on czuwał i jak się ci panowie czuli w tej lekko dramatycznej sytuacji. Był pan numer 3, który nadzorował umywalki. Tak je nadzorował, że jak szczotkowałem zęby to stał przy mnie i czyścił blat wokół mnie. Głównie musiałem skupić się nad tym aby za bardzo, nie bryzgać. Jak tylko skończyłem, to podał mi ręcznik i życzył miłej nocy…z czystymi zębami. Był też pan numer 4, który otworzył mi drzwi po zakończeniu pobytu. Uff przeżycie traumatyczne. A takie proste zadanie do wykonania.

A jak wylądowałem w Tokio to stwierdziłem, że muszę zrobić to co każdy Europejczyk chce tu zrobić. Skorzystać z japońskiej toalety. Zrobiłem to! Włączyłem muzykę. Był niestety dość słaby wybór, ale jak na początek to wystarczy. Był szum oceanu i morza. 2 różne opcje. Ja wybrałem szum morza. Ostatecznie jestem z Gdyni. Niezapomniane wrażenie. 

PS.

Zrobiła się 05:21. U nas w hotelu też luksus. Nasza toaleta podgrzewa to i owo. Muzyki brak. Rano składam reklamację.